poniedziałek, 10 grudnia 2012

Info

Puki co nowy rozdział się nie pojawi. Czemu? Bo najzwyczajniej w świecie nie chce mi się go przepisywać. Postaram się zrobić to w najbliższym czasie (czyt.: Za jakieś dwa tygodnie)... Ale nie łamcie się! I tak tego nie czytacie! :D

piątek, 7 grudnia 2012

Z życia imbecyli: Duff

Usiadłem sobie wygodnie na kanapie. Hellhouse był pusty więc choć przez chwilę mogłem się przespać po nocy w klubie... Niestety spokój to coś co w moim życiu nie ma prawa bytu, to też moja kochana gitarowymiataczka wpadła jak burza do domu wykrzykując coś niezrozumiałego, a zaraz za nią Alice lamentująca jak zawodowa płaczka na pogrzebie
- Co się stało?!- spytałem
- Naszych starych wezwali telefonicznie do szkół! Kurwa! Matak wypierdoli wszystkie moje płyty i kasety przez okno! Przecież ja nie zaliczyłam nawet szkoły letniej!- warczała czarnowłosa kopiąc bogu ducha winną kanapę. Alice w tym czasie smarkała w koszulkę Rosa... Rudzielec nie będzie zadowolony


***

-Co my tu robimy?- pytał sam siebie Stradlin puszczając kółka z dymu. Siedzieliśmy w krzakach obok domu Kat, Hudson i Adler kawałek z przodu w rabatce z kwiatkami... Dzięki ci panie, że było ciemno! Axl w tym czasie wspinał się po rynnie do okna pokoju Dash. Wcisnąłem Izzyemu mapę LA i wykopałem z krzaków, jego zadaniem było zagadanie rodziców. Ja miałem odbierać rzeczy które wiewiór wywali przez ono, Popcorn stał na czatach (taaa... stał... jasne...) a Slash ze swoim afro robił za poduszkę powietrzną w razie upadku czegoś ciężkiego. Następnym przystankiem był dom Alice gdzie cała akcja miała się powtórzyć. Wybiegłem z krzaków i stanąłem pod oknem. Axl właśnie wpełznął do środka, rozległy się krzyki, jakiś huk i przez ono wyfrunęły jakieś kable i para glanów 
-Uwaga! Gitara!- krzyknął Rose i wychylił się przez okno, z futerałem. Podniosłem ręce i odebrałem największą miłość mojej dziewczyny.
- Tylko nie próbuj wyrzucać wzmacniacza!- bądźmy szczerzy, nie miałem zamiaru łapać Marshallowskiego pieca o wymiarach 1,5 na 1,5 metra. Przez okno wyleciała niewielka torba z ciuchami, jakieś zeszyty i kowbojki. Rose wystawił rudy łeb śmiesznie poruszył brwiami i zawisł na rynnie, zaraz za nim wypełzła Kat. Zebraliśmy wszystko i daliśmy Stradlinowi sygnał że może przestać udawać Meksykanina nie rozumiejącego ani słowa po angielsku... Jego nikła znajomość hiszpańskiego jednak czasem się przydaje. Nim się spostrzegliśmy Rose już trąbił na nas a Slash darł ryja że musimy jechać jeszcze po JEGO 
dziewczynę
***
-Czyli teraz mieszkacie tutaj...- jęczał Steven bezradnie przyglądając się jak Alice przesuwa jego materac pod okno. Kat zdążyła już zasnąć na parapecie..

Z życia imbecyli: Alice


Nigdy nie przestanę zadawać sobie jednego zasadniczego pytania... Boże, co ja takiego uczyniłam że postawiłeś na mej drodze Kat i tą piątkę kretynów zwanych Guns N' Roses?! To pytanie nawiedza mnie zawsze w sytuacjach takich jak ta. Jak wygląda owa sytuacja? Już wyjaśniam. Otóż ustawili wszystkie butelki jakie znaleźli w domu (a trochę tego było) wzdłuż krawężnika i jeżdżąc w tę i spowrotem ich starym wanem próbowali wrzucać do butelek kamyki. A biorąc pod uwagę fakt iż zabawa ta trwała już grubo ponad godzinę to podejrzewam że wcześniej okradli żwirownię... Kat z moim kochanym, lokatym chłopakiem na dachu a cała reszta wisiała na oknach pomijając wiewiórę z piekła rodem która siedziała za kierownicą wykrzykując anty-polityczne slogany. Tylko czekałam aż wreszcie przyjedzie policja i zgarnie ich na izbę wytrzeźwień, będę miała w końcu chwilę spokoju. Niestety policja nie przyjeżdżała a Slash wziął wszystkie butelki z dachu (o_O), dostawił je do tych na chodniku i wrócił na poprzednie miejsce. Jak? Nie mam pojęcia bo samochód się nie zatrzymał... Siedziałam na trawie gapiąc się na otaczającą mnie głupotę i jadłam banana zabarwionego barwnikiem spożywczym na niebiesko. Kat zarąbała Hudsonowi cylinder i zeskoczyła na ulicę, a Slash za nią. Oboje wrzeszczeli przekleństwa od których mojej babci zwiędłyby uszy i już po chwili zniknęli za rogiem ulicy. Duff, najbardziej wystający z okna spróbował wychylić się jeszcze bardziej i wypadł ryjąc twarzą o chodnik. Wstał, zatoczył się i znów wyjebał niebezpiecznie blisko mnie. Nagle Izzy wciągnął łeb do środka auta a zaraz za nim Adler. Po sekundzie drzwi z tyłu otworzyły się i Popcorn zaczął uciekać przed Stradlinem który rzucał w niego kamykami. Rose widząc co się stało dodał gazu i zniknął tam gdzie wcześniej lokaci.
- Ale pojeby, nie?-spytał McKagan masując sobie twarz
Rose wrócił po godzinie, bez samochodu, Adler i Izzy dali sobie spokój po piętnastu minutach i dwóch wybitych szybach w oknach sąsiadów, a Kat i Saul wrucili rano... Na czworaka... Zalani w trupa. Dodam że Slash wciąż nie odzyskał cylindra



Kat


Kat Dash-  powalona bardziej niż wszyscy Gunsi razem wzięci... Urodziła się, wychowała i nazawsze pozostanie w Los Angeles. Nie lubiła Poison zanim stało się to modne xD Poznała się z Izzym... A nie powiem! Przeczytacie w opowiadaniu! Często wdaje się w bójki i rzuca ludziom wyzwanie pod tytułem "Jak wypijesz więcej niż ja to się z tobą prześpię!" Tak na marginesie to jest dziewicą...  Na jednej imprezie rozkwasiła Nikkiemu Sixxowi nos tak że później przez tydzień Alice nie wypuszczała jej z domu w obawie o jej życie... Cała sprawa zakończyła się tak że Sixx w wyrazie podziwu nauczył ją grać na basie. Jest bardzo niska, ma 154cm wzrostu i Duff nosi ją przewieszoną przez ramię. Jest mistrzynią kleptomanii ale używa jej tylko do podpierdalania Hudsonowi cylindra i fajek. Jest najlepszą przyjaciółką Alice, niestety blondynka nie da rady jej ujarzmić
Spis pomysłów które Kat wykonała mimo sprzeciwu Alice
- Wypicie denaturatu (tygodniowy pobyt w szpitalu)
- Braterstwo krwi z Izzym 
- Braterstwo krwi a Stevenem
- Wypicie buteleczki spirytusu salicynowego (nie wiem jak to się pisze xd)
- Zeskoczenie z dachu Hellhouse na stertę kostek gitarowych 
- Kupienie Hudsonowi węża na urodziny (mimo że w owym dniu ich nie miał)
- Nazwanie węża Asmodeusz 
- Złożenie Asmodeuszowi ofiary w postaci kota który za nią łaził i ją drapał 
- Kupienie Mustanga z 1973r 
I wieeeele wieeeele innych

Alice


Alice Colins- Niby nic a jednak coś. Ma 17 latek na karku i wzięła się właściwie nie wiadomo skąd. Wie to tylko Kat. Alice zna francuski... również nie wiadomo skąd, ponoć chciała zostać kiedyś menelką spod wieży Eiffla... Ambitne w chuj.  Jest niepohamowanym wulkanem energii i raz na jakiś czas wpada na jakiś demoniczny pomysł, jednak zazwyczaj jest tą spokojną, ułożoną i opiekuńczą. Do jej głównych zadań należy  odciąganie Kat od głuuupich pomysłów...
Spis pomysłów od których odwiodła Kat
- Zatańczenie walca na środku Sunset Bulivard
- Tańczenie kankana przed gośćmi z wytwórni płytowej Gunsów
Niewiele tego ale zawsze... Ważne że się kobita stara...

Nienawidzę...

Witam wszystkich Gunsocholiów 
Otóż mój kochany komputer skasował mi hasło z kąta Google i straciłam dostęp do bloga. A że postów nie miałam zapisanych nigdzie indziej to straciłam też kilka godzin pracy :/ Dzięki komputerku... 
Przepisze tu rozdziały które pojawiły się na pierwszych Gunsowych Opowieściach i będę kontynuować tutaj 
Nienawidzę mojego komputera